piątek, 30 czerwca 2017

stolicowe love


Uwielbiamy zajęcia w plenerze, tzn Gabryś uwielbia. Ja z nutką zazdrości spoglądam na uradowaną buzie mojego dziecka gdy znika w windzie wraz ze swoją nauczycielką. Lubię być też częścią ich "podwórkowych lekcji" o ile chcą mnie chcą przygarnąć, a jeśli dostanę od pani Ani zielone światło na lekcyjną inwencję twórczą wyszukuję fajnych miejsc na Gabrysiowe zajęcia. 
Ostatnio dowiedziałam, że na Placu Powstańców Warszawy powstał prawdziwy muzyczny raj, więc pojawiła się szansa na zabłyśnięcie w oczach własnego dziecka, a dodatkowo na fajne zajęcia i zaliczenie lekcji przyrody, muzyki i gimnastyki za jednym podejściem.
W ostatnim tygodniu przed wakacjami poprosiłam więc panią Anię o przybycie na warszawską starówkę gdzie sami udaliśmy się po zakończonych zajęciach w Elfie.
Myślę, że niespodzianka się udała bo Gabi wraz z panią Anią zaklinowali się przy tych muzycznych cudach.  


Duos czy Ksylofon - nazwany przez "twórcę placu" my nazywamy to cudo cymbałkami i chyba przy nich spędziliśmy najwięcej czasu, choć Gabi gdy się znudził zawłaszczył sobie pałeczkę i od razu wiadomo było że czas zmienić sprzęt. 



Handpipes - ma brzmienie jak gitara basowa. Wytwarzamy dźwięk rękami, lub za pomocą specjalnie zaprojektowanych łapek, którymi uderzamy w rury. 



Tubular bells - to dzwony rurowe wytwarzają głęboki dźwięk, który nie tylko się słyszy ale i czuje - sprawdziliśmy. 


Babel Drum - to sześciotonalny bęben, należy w niego uderzać palcami, powierzchnią dłoni lub jej boczna stroną.




Congas - para pojedyńczych bębnów kubańskich wzorowanych na pochodzących z Afryki bębnach Tumbadora.



Moja ulubiona dwójka znakomicie cały czas się bawiła i niech Was nie zmyli momentami zniesmaczona mina Gabrsia, powodem jej był upał, jakieś 30 stopni, ale wystarczyło odwiedzić Dunkina i poczęstować dziecko lodami, szczęście momentalnie wróciło.  



Polecamy wszystkim odwiedzenie tego miejsca, szczególnie z dziećmi.

Ech uwielbiamy zajęcia w terenie, 
lubimy się włóczyć,
i odkrywać i poznawać nowe miejsca.
Uwielbiamy Warszawę bo to naprawdę piękne miasto.

Ps. Pozdrawiamy wszystkich z turnusu.

czwartek, 29 czerwca 2017

u fryzjera

Trochę nam zarosło dziecko po zimie... nie żeby jakoś specjalnie mi to przeszkadzało, bo uwielbiam ten kudłaty Gabrysiowy look, ale mam też pełną świadomość, że Gabi wcale nie musi podzielać mojej euforii, szczególnie gdy walczymy z kołtunem, a te u nas wyrastają jak grzyby po deszczu. Ledwo ogarniemy jeden pojawia się kolejny i nie pomaga nic ani specjalistyczne płyny, ani żadne ekstra szczotki... 
Zabraliśmy więc nasze dziecko do cioci Edyty, nasza rodzinnie ulubiona a wręcz ukochana fryzjerka. Ciocia ciach, ciach, ciach zamachała nożyczkami, potem trochę pobzyczała maszynką - tak nasz syn pozwala golić włosy maszynką... i wyszło pięknie - jak zawsze


nowy piękny dojrzały
nasz Gabs 

Tylko pani matce trochę żal... Oby szybko odrosły.

....................................................................................................................................................... 
A skoro o fryzjerze to dziś dorzucam nowe opowiadanie /moje ulubione/.

Pewien mężczyzna poszedł jak co miesiąc, do fryzjera. Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach. Ni z tego ni z owego, wywiązała się rozmowa o Bogu. Fryzjer powiedział:
-Wie Pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje.
-Dlaczego Pan tak uważa? - zapytał klient.
-Cóż, to bardzo proste.
Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje.
Gdyby Bóg istniał, myśli Pan, że byłoby tyle osób chorych?
Istniałyby opuszczone dzieci? Gdyby istniał Bóg nie byłoby bólu, cierpienia...
Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.

Klient pomyślał chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał wywołać niepotrzebnej dyskusji. Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł.
I w tym momencie zobaczył na ulicy człowieka, z długą zaniedbaną brodą i włosami. Wyglądało na to, że już od dłuższego czasu jego włosy i broda nie widziały fryzjera. Był zaniedbany i brudny.
Wtedy klient wrócił i powiedział:
-Wie pan co? Fryzjerzy nie istnieją!
-Bardzo śmieszne. Jak to nie istnieją? - zapytał fryzjer. - Ja jestem jednym z nich!
-Nie! - odparł klient. - Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli nie byłoby ludzi z długimi włosami i brodą, jak ten człowiek na ulicy.
- A, nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie nas nie poszukują, z własnej woli.
-No właśnie - powiedział klient. - Dokładnie tak. Bóg istnieje, tylko ludzie go nie szukają i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie.
Bóg nie obiecywał dni bólu, radości bez cierpienia, słońca bez deszczu. Obiecał siły na każdy dzień, pociechę wśród łez i światło na drodze...
Bóg powiedział:
Nieważne jest, jak twój Anioł będzie miał na imię. Ty będziesz go nazywał po prostu… Przyjacielem !

czwartek, 15 czerwca 2017

Kupichowy song

Jeżeli na twarzy naszego dziecka pojawia się taka radość to znaczy, że "jest już ciemno"  rozbrzmiewa gdzieś w okolicy  
10-06-2017 r. Ursynów

Nasz syn, mogę śmiało stwierdzić to najprawdziwszy i najwierniejszy fan zespołu Piotr Kupicha - Feel 😍. Tak, tak moi drodzy ojciec KULTurysta, matka Dżemder a dziecko całkowicie zakochane w ich muzyce, można powiedzieć że od samego początku bo od bursztynowego słownika zaczynając po dziś dzień, a szczególnie w sławetnym "jest już ciemno". Utwór ten od lat wspiera Gabrysiową rehabilitację bo przy nim pracuje się o wiele łatwiej. Dodatkowo towarzyszy nam w samochodzie - jeśli zapodają go w radio, muszę się zatrzymać, bo dziecko z emocji potrafi zjechać z fotelika i wisieć na nim ostatnim skrawkiem pupiny, dodatkowo u lekarzy przy nim wykonujemy każde badanie i zawsze się udaje... Dwa lata temu gdy Gabs w szpitalu walczył o życie, to właśnie na dźwięk Kupichowego głosu nasz syn podarował nam pierwszy uśmiech. 
I cóż się dziwić Pan Kupicha skradł wszystkie najpiękniejsze uśmiechy naszego dziecka, bądź jak kto woli to właśnie on nam je podarował .
Od jakiegoś czasu marzyłam o zabraniu Gabrysia na koncert FEELa, szczególnie że już dawno był Kult, był Dżem tylko z tym najważniejszym idolem wciąż nam było nie po drodze... Kiedy dowiedziałam się, że wystąpią na dniach Ursynowa, wiedziałam że to nasz czas. Nie przeszkadzało mi nawet to, że koncert zbiegł się z meczem naszej reprezentacji z Rumunią i, że w związku z tym nie mogliśmy liczyć na wsparcie taty - nie lubię sama jeździć do miejsc których nie znam, ale jak trzeba nie ma wyjścia.
Zabrałam Juniora na koncert, godzina radości i uśmiechu nawet na chwilę nie znikającego z jego buzi.
Cóż mogę dodać wzrusz ogromny  być może właśnie tego dnia spełniłam marzenie naszego syna 💟💟  - moje na pewno. 
ps. i niech Was nie zdziwi ten paluch w buzi (aparat poznawczy zadział)  i wytrzeszczone oczy to szok i niedowierzanie - początek filmu. 




piątek, 9 czerwca 2017

Szkolne zmagania czyli rewalidacja po Gabrysiowemu

Dziś o tym jak pozawerbalnie poinformować nauczycielkę, żeby dała Ci święty spokój.
Po pierwsze strzelić focha 😤
Jak nie pomoże zrobić groźną minę 😣
Zmarszczyć czoło i postraszyć frasobliwą miną 😕
Jak to nic nie da zrobić łzawą minę 😢
Zabrać jej swoje ręce i skrzyżować je na klatce piersiowej🙅 , powinna wiedzieć, że znaczy to "dajcie wy mi wszyscy święty spokój"!
A jeśli nic na nią nie zadziała to pokazać, że potrafisz robić to co ona sobie wymyśliła więc po co zawraca Ci głowę głupotami... 😠
                           Cała reszta w filmie 😀
Nasz syn ❤
Ma chłopak charakterek
po tatusiu 😇😈