poniedziałek, 12 marca 2012

Gorset zdaje swój pierwszy egzamin ?!

Po długiej przerwie z radością ruszyliśmy na ćwiczenia.  Wiem, że pomimo naszych  - czyli moich i Roberta - wszelkich starań, ćwiczenia z nami nigdy nie zastąpią Biniaszkowi tych z wykwalifikowanym terapeutą. Jadąc na zajęcia zastanawiałam się, co powiedzą Gabrysiowe ciocie o naszych gorsetowych poczynaniach, czy zauważą jakieś zmiany... Liczyłam też na jakieś podpowiedzi - może coś źle robię, zawsze warto skonsultować się z kimś mądrzejszym od siebie. W każdym razie gorset po raz pierwszy miał okazję "zetknąć się" z pozadomową rzeczywistością.
można powiedzieć że pierwszy egzamin zdany :)
Gdy już byliśmy na miejscu, rozebrałam Bisia z kurtki i butów i posadziłam go w fotelu, a ciocia Marta, wychodząc z sali, aż się zatrzymała, uważnie popatrzyła i powiedziała:
 - "Gabryś, jak ty super siedzisz..." 
Ciocia zdziwiona - to chyba dobrze, bo to komplement nie tylko dla zgrabności Gabrysia, ale także pierwszy plus koncie gorsetu. 
Z jeszcze większą nadzieją wchodziliśmy na salę - skoro zmiana zauważalna jest na pierwszy rzut oka. I nie rozczarowałam się, ciocia Marta również była pod wrażeniem, od razu powiedziała, że przede wszystkim zmieniła się stabilizacja tułowia Gabrysia (to przy naszej skoliozie naprawdę bardzo dużo), a w ślad za nią  poprawiła się kontrola głowy. Samo funkcjonowanie w gorsecie nie jest łatwe, a co dopiero ćwiczenia, to już naprawdę wyższa szkoła jazdy. Gorset bardzo mocno spina ciało Gabrysia, w niektórych miejscach może go bardzo uwierać, dlatego to, co widać na zdjęciu świadczy o tym że warto było - po raz pierwszy. Siedzenie w prawidłowej pozycji w trakcie huśtania i do tego jeszcze gra w piłkę z ciocią - brawo Bisiaczku!
Jutro basen, do wody wprawdzie wchodzimy bez gorsetu, ale już po samym zachowaniu Gabrysia w basenie przekonamy się, jak na jego ciało (w tym również na mięśnie) działa gorset. Mam ogromną nadzieję, że poprawę funkcjonowania będziemy zauważać również wtedy, gdy Gabryś porusza się bez niego.

Niedziela rano. Zajęcia na basenie to coś, co Binio uwielbia, i do tego jeszcze ciocia Asia poznana na ostatnim turnusie. Z radością jechaliśmy na Kabaty, szczególnie ten, który za chwilę miał wskoczyć do wody. Po drodze jeszcze tylko mały napadzik, przecież padaczka nie musi pukać i pytać, czy jesteśmy gotowi... w głowie od razu zaświtało, że pewnie prześpimy zajęcia - taki mały skutek uboczny napadów. I wcale się nie pomyliłam - przecież to takie męskie zasnąć w towarzystwie trzech fajnych kobiet. Ciocie dwoiły się i troiły, żeby Gabryś choć na chwilę otworzył oczy, ale on nie był zainteresowany. Ciepła woda delikatnie pluska po jego ciałku i wokół damskie miłe głosy - nic, tylko strzelić sobie drzemkę. Ciocie próbowały wszystkiego : pływania na brzuchu, na plecach, na boku, pływania z uruchomieniem rąk i nóg... Ale Gabryś wciąż nie wykazywał chęci współpracy. Ciocia Asia już przywykła, Gabryś w Dąbkach nie raz jej pokazał, że jeśli jest zmęczony, to po prostu idzie spać. 
Trzeba mieć anielską cierpliwość do takiego śpiocha.  
W końcu usłyszałam: "Gabryś, jakie ty masz śliczne oczy" - a jednak udało się go zbudzić choć na 10 minut terapii. Nie minęło 5 minut kiedy ciocia Asia zapytała: "co zrobiliście Gabrysiowi?". Po krótkiej wymianie poglądów okazało się, że nie tylko ja zauważyłam tę zmianę. Gabryś zrobił się dużo aktywniejszy, i to nie tylko w kwestii ruchu kręgosłupa, ale i całego ciała, nawet wtedy - a może szczególnie wtedy - gdy zdejmowaliśmy gorset. Od turnusu w Dąbkach minęło ledwie półtora miesiąca, więc ciocia na pewno dobrze pamięta Biśkowe możliwości. A tu zauważalna zmiana - super, bo to znaczy, że podjeliśmy właściwą decyzję.